Kiedy
Justin stanął na znienawidzonym dworcu z półlitrową butelką
czystej wódki w lewej ręce, chwyciły go wątpliwości. To miał
być jego pierwszy kontakt z alkoholem, nigdy bowiem wcześniej nie
miał okazji ani ochoty, by próbować choćby piwa z ojcowskiego
kufla. Nie wiedział, jak jego niedoświadczony organizm zareaguje na
nawet najmniejszą ilość trunku oraz nie miał pojęcia, czy
poczuje to, co tak bardzo chciał poczuć. Pragnął poczuć, że nic
nie czuje.
Mógł
się wypierać tego przed samym sobą, ale najzwyczajniej w świecie
bał się tego, jak jego ciało zachowa się w stanie upojenia. I nie
był pewien, czy naprawdę chce tego doświadczyć.
Zamiast
więc poznać to, co mu nieznane, opadł ponownie tego dnia na oba
kolana i zapłakał głośno, nie wiedząc, co jeszcze mógłby
zrobić w obecnej sytuacji. Nie miał nic. Nic, co pozwoliłoby mu
utrzymać się na powierzchni i nie dać pochłonąć przez
niekończące się odmęty ludzkiej rozpaczy. Gdyby tak można było
się odciąć, zapomnieć...
Śmierć
nie była mu obca, mimo to nie chciał ponownie stawać z nią twarzą
w twarz. Nie chciał witać się z nią jak ze starą przyjaciółką,
która raz po raz zabierała mu wszystkich, których kochał.
W
głębi duszy jednak za wszystko winił swojego ojca. To on wniósł
do jego życia najwięcej bólu. Opuścił go wtedy, kiedy
najbardziej go potrzebował i nie było go teraz, gdy oczy chłopaka
ponownie pokryła mgła, zza której przebijał się jedynie obraz
malutkiej, bezbronnej Jazmyn, jej bezwładnego ciałka i brązowych,
pozbawionych blasku życia oczu.
-
Dlaczego, tato? - krzyknął, kierując twarz ku niebu. - Dlaczego mi
ją zabierasz? Skrzywdziłeś mnie wystarczająco, odchodząc.
Dlaczego więc ranisz mnie jeszcze bardziej? Gdzie byłeś, kiedy
płakałem w poduszkę ze strachu przed kolejnym dniem? Myślisz, że
gdy żyłeś, moje życie było usłane różami? Myślisz, że nie
znałem smaku łez? Że nie znałem strachu? Bałem się. Bałem się
głodu. Cały czas powtarzałem mamie, że nie chcę jeść, żeby
dała Jazzy, żeby sama zjadła, ale prawda jest taka, że nie
pamiętam dnia, w którym żołądek nie skręcałby mi się z głodu.
Ale nie mieliśmy pieniędzy, żeby kupić wystarczająco jedzenia,
by nakarmić naszą czwórkę. Nie jestem głupi, tato! Wiem, że
przepieprzyłeś te pieniądze na swoje cholerne długi i te dragi,
przez które stoczyłeś się na samo dno! A ja cię miałem za
bohatera! I wiesz co? Dla mnie nadal jesteś pieprzonym bohaterem!
Ale cię nie ma. Gdzie jesteś teraz, kiedy najbardziej cię
potrzebuję?! No gdzie jesteś?! Ja ci powiem, gdzie... Gnijesz w
grobie sześć stóp pod ziemią! A ja płaczę, bo pięć lat temu
postanowiłeś się zabić. Bohaterze... - ostatnie słowo wyszeptał,
czując, jak ściska mu się gardło.
Usiadł
ciężko na ziemi i jedyne, czego pragnął to kartka i długopis,
dzięki którym pozbyłby się myśli, które kotłowały mu się w
głowie. Nie miał jednak prze sobie swojego zeszytu, ani niczego, co
mogłoby go zastąpić. Nie zauważył nawet, że jego usta opuścił
pojedynczy, melodyjny dźwięk, ale kiedy poczuł, że dzięki niemu
uwalnia się tak naprawdę, całkowicie, przełknął głośno gulę
w gardle i ponownie zanucił znaną tylko sobie melodię.
Where
are you now (gdzie teraz jesteś)
When
I need you the most (kiedy najbardziej cię potrzebuję)
Why
don't you take my hand (dlaczego nie złapiesz mnie za rękę)
I
wanna be close (chcę być blisko)
Help
me when I am down (pomóż mi, kiedy jestem przygnębiony)
Lift
me up off the ground (podnieś mnie z ziemi)
Teach
me right from wrong (naucz mnie odróżniać dobro od zła)
Help
me to stay strong (pomóż mi pozostać silnym)
So,take
my hand and walk with me, (więc chwyć mnie za rękę i
chodź ze mną)
Show
me what to be (pokaż, jaki mam być)
I
need you to set me free (potrzebuję cię, by się uwolnić)
Where
are you now... (gdzie teraz jesteś?)
Where
are you now (gdzie teraz jesteś)
Now
that I'm half grown (kiedy jestem prawie dorosły)
Why
are we far apart (dlaczego jesteśmy tak daleko od siebie?)
I
feel so alone (czuję się taki samotny)
Where
are you now (gdzie teraz jesteś?)
When
nothing is going right (kiedy nic nie idzie dobrze)
Where
are you now (gdzie teraz jesteś)
I
can't see the light (nie mogę dostrzec światła)
So
take my hand and walk with me
Show
me what to be
I
need you to set me free
I
need you, to need me (potrzebuję, byś mnie potrzebował)
Can't
you see me, (nie dostrzegasz mnie?)
How
could you leave me (jak mogłeś mnie opuścić?)
My
heart is half empty (moje serce jest w połowie puste)
I'm
not whole when you're not with me (nie jestem cały, kiedy
nie ma cię przy mnie)
I
want you here with me (chcę, byś tu był, przy mnie)
To
guide me, hold me, and love me now (byś mnie prowadził,
trzymał mnie i kochał, teraz)
Where
are you now...
Where
are you now
So
take my hand and walk with me
Show
me what to be
I
need you to set me free*
Kiedy
skończył śpiewać po jego policzkach płynęły łzy, a on mocno
ściskał w dłoni szyjkę szklanej butelki. Z całych sił zaciskał
powieki, jednak łzy nadal torowały sobie kręte dróżki wzdłuż
policzków. Nie otworzył oczu, kiedy prawą dłonią odkręcił
butelkę, przyłożył ją sobie do ust i przechylił, czując jak
gorzki, zimny płyn wędruje przez przełyk prosto do żołądka,
gdzie wchłania się do krwi. Już po pierwszym łyku, który wywołał
na twarzy Justina nieprzyjemny grymas, chłopak poczuł lekkie
zawroty głowy. Nie poprzestał jednak na tym. Gdy szumienie w uszach
nie ustało, przynosząc szatynowi upragnione odrętwienie, zapragnął
więcej.
Nie
wiedział jednak, że kilkanaście metrów za nim, ukryci za jednym z
filarów stali Mike i jego przyjaciele, którzy z rozbawieniem
wymalowanym na twarzach uwieczniali całe zdarzenie komórkami. Nie
znali powodu łez chłopaka, nie wiedzieli, kim był adresat
wyśpiewanej przez niego piosenki. Gdyby tylko wiedzieli, z pewnością
nie reagowaliby w ten sposób na te oznaki słabości, a ruszyliby z
pomocą, by choć trochę ulżyć mu cierpienia po utracie
najbliższych.
Justin
tymczasem niczego nieświadomy popijał kolejne łyki, nucąc pod
nosem ulubioną piosenkę. Nie opróżnił jeszcze połowy butelki, a
już z trudem utrzymywał prostą postawę, siedząc na zimnym
betonie, dlatego też oparł plecy o stojący nieopodal filar, na
którym utrzymywało się niewielkie zadaszenie, chroniące
przemoczonego i tak już chłopaka, przed deszczem.
- Drink
up, baby, stay up all night - zanucił słowa piosenki
Elliotta Smitha. I tak, jak zaśpiewał, tak też pił. Do dna.**
Drink
up, baby, stay up all night ( do dna, kochanie, nie zaśnij
tej nocy)
The
things you could do, you won't but you might (rzeczy, które
miałeś zrobić, nie zrobisz ich, ale mógłbyś)
The
potential you'll be, that you'll never see (potencjał, jaki
w sobie masz, którego nigdy nie dostrzeżesz)
The promises
you'll only make. (obietnice, które jedynie złożysz)
Drink
up with me now and forget all about the pressure of days (wypij
teraz ze mną i zapomnij o presji dnia)
Do what I say and I'll
make you okay and drive them away (rób, co mówię, a
sprawię, że poczujesz się lepiej, odgonię je)
The images
stuck in your head. (te obrazy tkwiące w twojej
głowie)
People you've been before that you don't want
around anymore (ludzie, z którymi byłeś wcześniej i
których nie chcesz więcej wokół siebie)
That push and shove
and won't bend to your will (którzy się pchają i
przepychają i nie poddają twojej woli)
I'll keep them
still. (zatrzymam ich)
Justin
po raz kolejny przyłożył szkło do swych ust i przechylił
butelkę, jednak nie uleciała z niej ani kropla. Z każdą chwilą
czuł się coraz gorzej. Pusta już butelka wyślizgnęła się z
jego dłoni i z hukiem upadła na ziemię, a pojedyncze odłamki
rozsypały się wokół chłopaka, on sam zaś położył się na
ziemi i zapłakał żałośnie. Chciał krzyczeć, ze skruchą błagać
Boga o litość, ale z jego ust wychodził jedynie niewyraźny
bełkot. Podniósł się z ziemi i ponownie opadł na kolana, by
zwrócić zawartość żołądka. Skrzywił się lekko przez
nieprzyjemny posmak żółci w gardle. Wtedy przed nim stanął
wysoki, umięśniony mężczyzna z lekkim zarostem, który patrzył
na szatyna z politowaniem. Ukucnął przed Justinem i spojrzał mu
głęboko w oczy, zobaczył w nich odbicie własnych tęczówek.
-
Tato - szepnął Justin. W jego oczach zaczęły zbierać się łzy,
a serce straciło swój równy rytm i zaczęło bić tak szybko i tak
mocno, jakby zaraz miało wyskoczyć mu z piersi. Chłopaka ogarnęła
niezwykła radość, wywołana ponownym spotkaniem ojca. Był
niestety zbyt pijany, by zrozumieć, że otępiały od alkoholu umysł
płata mu figle i tak naprawdę rozmawiał z własnym cieniem. -
Tato, dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego odszedłeś? Zostawiłeś mnie
samego i już sobie z tym nie radzę.
-
Przepraszam cię, synu. Popełniłem błąd, którego nie mogę już
naprawić. Nie mogę do was wrócić, chociaż pragnę tego z całego
mojego martwego serca. Mnie już nie ma Justin.
-
Rozumiem, tato. Rozumiem, że już nie wrócisz, ale przynajmniej nie
zabieraj mi mojej siostry. Nie zabieraj nam Jazmyn!
-
O czym ty mówisz, Justin?
-
Nie pozwól, by Jazzy umarła. Nie pozwól jej na to!
-
Nie rozumiem, o czym ty mówisz, Justin. Co się dzieje z Jazmyn?
-
Ona umiera, tato. Albo już nie żyje. I to wszystko moja wina,
wiesz? To przeze mnie teraz
-
Proszę pana, czy wszystko w porządku? - zza pleców Justina odezwał
się męski głęboki głos. Chłopak odwrócił się ostrożnie w
tamtą stronę i zobaczył dwóch funkcjonariuszy miejskiej policji,
którzy świecili latarkami prosto w jego twarz. Nawet nie zauważył,
jak zrobiło się ciemno. Odwrócił się ponownie w stronę ojca,
jednak jego już tam nie było. Został tylko cień, rzucany przez
wysoki filar. - Słyszy mnie pan? Czy wszystko w porządku?
-
Nic nie jest w porządku! - krzyknął Justin, siląc się, by słowa
brzmiały wyraźnie. Niestety nie był w stanie w pełni kontrolować
swojego rozluźnionego języka.
-
Jest pan pijany. Proszę pójść z nami. - Policjanci nie pytając
go o zgodę chwycili Justina pod boki i wyprowadzili z dworca, z
trudem ciągnąc jego bezwładne ciało po betonie. Gdy posadzili go
na tylnych siedzeniach policyjnego samochodu, chłopak natychmiast
zasnął wtulony w przemoczony kaptur swojej bluzy.
I
tak jechał w policyjnym samochodzie prosto na komisariat, gdzie w
izbie wytrzeźwień spędzi resztę nocy, jak i kolejny dzień. Nie
przejmował się tym jednak. Dryfował na granicy snu i jawy, tuląc
w swojej wyobraźni malutką Jazzy do swej piersi. Tylko we śnie
mógł być szczęśliwy, więc korzystał z tego szczęścia
najlepiej, jak mógł, dopóki znów nie nastanie szary poranek,
budząc go z powrotem do brutalnej rzeczywistości.
~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jest rozdział 6., sprawdzony jedynie powierzchownie, bo... no bo już nie chciało mi się sprawdzać dokładniej :')
Jest też śpiewający Justin, płaczący Justin i pijany Justin!
Cały rozdział to Justin :)
a teraz pora na adnotacje:
* pierwsza piosenka to piosenka Justina - Where Are You Now
* druga piosenka to Elliott Smith - Between The Bars
zapraszam do czytania i komentowania <3
pamiętajcie:
komentując motywujecie mnie do dalszego pisania <3
xx
I znów tak mi szkoda Justina. Jeszcze bardziej robi mi się smutno, jak sobie pomyślę o Mike'u i jego bandzie, która nagrała moment, w którym Justin bądź co bądź się staczał. Jestem ciekawa, czy Blair kiedykolwiek zacznie mu pomagać, czy zacznie go wspierać, czy w dalszym ciągu będzie jedynie upokarzać. I teraz jeszcze jak zabiorą Justina na komisariat, jego mama będzie miała kolejne zmartwienie. Mąż odebrał sobie życie, córka w szpitalu i nade wszystko syn na komisariacie. Współczuję ich rodzinie. Rozdział piękny, czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuń18th-street-jbff.blogspot.com
priest-jbff.blogspot.com
getting-closer-jbff.blogspot.com
To jest takie smutne. Strasznie szkoda mi Justina. Załamie się jeszcze bardziej, gdy filmik Mike'a obiegnie szkołę, chociaż nie wiem czy da się być w gorszym stanie niż w tym momencie jest Justin.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i czekam na kolejny <3
http://change-me.blogspot.com/
podczas rozdziału słuchałam sobie Where Are U Now i Hurt Christiny Aguilery (idk) i jeszcze bardziej mi sie smutno zrobiło:')
OdpowiedzUsuńBlair musi mu w końcu pomóc:(
a Mike i reszta tak samo..
mam nadzieję, że słyszeli jak Justin mówił o siostrze i tacie...
czekam na nn:*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeju no zawsze płaczę przy piosence Where are you now, ona jest po prostu idealna. No i zawsze płaczę na Twoich rozdziałach, powiedz mi, kiedykolwiek będę mogła chociaż na jednym płakać ze szczęścia?
OdpowiedzUsuń+dodaj to opowiadanie do spisu ff o Justine, a przybędzie Ci czytelników.